wtorek, 8 czerwca 2021

Część 5. - Kirgistan

 

 Jesteśmy w Kirgistanie. Przekroczenie granicy odbyło się dość sprawnie, jedynie jeden mundurowy nie wiadomo czy wojskowy czy celnik (mundury podobne) zapytał dlaczego nie mamy wizy. Potem nawiązał kontakt ze swoim kolegą lub przełożonym, który machnął ręką i kazał jechać po sprawdzeniu dokumentów i bagaży.

 

Osz – miasto położone zaraz przy granicy Uzbeckiej, drugie co do wielkości liczby mieszkańców 270 tyś po Biszkeku.  Jest to najstarsze miasto w Kirgistanie, szacuje się, że ma 3000 lat i  również na trasie Jedwabnego Szlaku przez które przechodziły karawany z towarem przeznaczonym na handel wymienny. W Osz  oraz całej południowej Kirgizji jest ciepły klimat i urodzajne ziemie na których uprawia się różne gatunki owoców; morele, brzoskwinie, arbuzy,  wiśnie oraz wiele innych. W pamięci pozostał mi smaczny i bardzo tani obiad. Jadąc przez miasto można zobaczyć odrestaurowane zabytki i meczety. Co ciekawe w Osz nie ma wieżowców ani wysokich budynków. Zwiedzanie staje się mało interesujące, bazary, sklepy, meczety itd.  Już widzieliśmy wiele razy.




Meczet i widoczna z tyłu góra Sulajman którą prawdopodobnie odwiedził król Salomon dlatego jest to miejsce ważne dla pielgrzymek ludności muzułmańskiej





Z Osz kierujemy się na północny wschód, a potem północny zachód. Nie chcąc ryzykować niepewny przejazd na skróty z powodu sytuacji politycznej pomiędzy tymi krajami, przejazd stal się ryzykowny. W przeszłości oba te kraje żyły w zgodzie a przekroczenie granicy było formalnością. Później sowiecka polityka graniczna wymusiła różnice pomiędzy tymi narodami. Część Uzbeków zamieszkuje Kirgistan, a część Kirgizów zamieszkuje Uzbekistan. Zaczęły się konflikty dlatego, że Uzbecy to naród który ma bogate i historyczne zabytki, handel, rzemiosło i więcej turystów a to wszystko powoduje, że prowadzą osiadły tryb życia i są z tego dumni. Kirgizi natomiast to naród koczowniczy, a ich bogactwo zależy od ilości koni, kóz, owiec, bydła, łąk, pastwisk a nawet pogody. Robimy niepotrzebnie duże kolano i dodajemy dodatkowo do trasy około 100 km. Mogliśmy w Uzbekistanie w Andijon jechać od razu na północ, byłoby krócej i bliżej.

Jadąc dalej między szaroburymi chmurami na północ po drodze mijamy maszerujące po całej szerokości drogi a nawet pobocza całe stado koni, które poganiacz na koniu pilnuje aby stado nie rozchodziło się. 



Przejeżdżamy przez Ożgon, Suzak, Dzalalabad , wzdłuż granicy z Uzbekistanem i odbijamy na północ w kierunku jeziora Toktogul (Toktoryn

W mieście jak wszędzie w tym regionie są sklepy, warsztaty, bazary, busy czekające na pasażerów.


Mijamy żyzne i urodzajne tereny i zieleń która kłuje w oczy, trudno skupić wzrok.






Osz, Kirgistan do Alabel-Pass, Kirgistan – Mapy Google



Możemy bez problemu zatankować paliwo. Cena jest dobra bo około 3 zł, czyli taniej niż w Polsce





Po drodze pomiędzy skałami widzimy turkusowy kolor rzeki Naryń .




cd.  Osz, Kirgistan do Ala-Bel Pass, Kirgistan – Mapy Google




Droga M 41, nazywana także Pamir Highway.


Za przejazd tą trasą trzeba zapłacić około 5 dolarów.

Żyzna i urodzajna ziemia

Widząc dużo miejsca nad jeziorem Toktoryn lub inna nazwa Toktogul chcieliśmy zatrzymać się na noc, ale podejrzane towarzystwo zmusiło nas do jazdy dalej i szukanie bezpieczniejszego miejsca.



Błękitne jezioro Toktogul który jest sztucznym zbiornikiem na rzece Naryń, ma długość 65 km , szerokość 12 km i największą głębokość 180 m.

No i znaleźliśmy jakiś ogrodzony ośrodek wypoczynkowy, przy samym jeziorze. Pani w recepcji pozwoliła zostać, czuliśmy się bezpiecznie, brama zamykana. Rano gdy chcieliśmy wyjechać w recepcji była już inna Pani i powiedziała, że nie otworzy bramy póki jej nie zapłacimy. Chcąc nie chcąc musieliśmy jej dać 20 dolarów.




Przejeżdżając wokół jeziora Toktogul wjeżdżamy do miasteczka o tej samej nazwie. Robimy zakupy i spacer po mieście gdzie dowiaduję się od przypadkowego młodego mężczyzny, który mnie zaczepił i jak zwykle zapytał „skąd jestem” itd. Powiedział, że nazwa tego miasta pochodzi od jakiegoś piosenkarza czy poety. Pokazał nam jeszcze gdzie są sklepy i główny plac miasta z wysokim masztem i flagą kirgiską na nim. W ogóle w Kirgistanie w moim odczuciu bardzo mało ludzi mówi w obcym języku, a język kirgiski jest całkowicie nie zrozumiały dla Polaka. Przekonałem się w sklepie gdzie chciałem kupić papierosy mówiąc; cigarety, sigaret lub podobnie. Sprzedawca nie rozumiał o co mi chodzi. Nawet pokazywałem palcami, ale musiałem iść za jego ladę i pokazać palcem, dopiero mi sprzedał. Stosunek Kirgizów do obcokrajowców jest raczej obojętny w przeciwieństwie do Kazachów czy Uzbeków, którzy prawie wszyscy rozmawiają także po rosyjsku.










Po wcześniejszej słonecznej i ciepłej pogodzie, zachwyceni pięknymi widokami, wspinamy się kamperem po górskiej i stromej drodze, pełnej zakrętów i serpentyn na wysokość ponad 3000m. Miejsce Uzbeckich zabytków zajęły nam przepiękne góry, śnieg, zimno. Dopiero po wyjściu z kampera można było sobie uświadomić jakie tu panują warunki pogodowe oraz jak się zmieniło nasze położenie. Drżymy z zimna. Na tej wysokości 3175 m ; w sandałach, krótkich spodenkach, cienkich koszulach odczuwa się niską temperaturę, ale i pogodny nastrój. Czujemy się tutaj jak na bezludziu. W pobliżu stoją 2 samochody na kirgiskich rejestracjach, ale człowieka żadnego nie widać. Miejsca tego jeszcze nikt nie zagospodarował.



Można się było domyśleć, widząc z tylu tablicę obwodu (dubanu) Dzalalabad, że na szczycie góry jest umowna granica województwa (okręgu) Dzalalabad i Biszkek. Ogólnie cała trasa wjazdu i zjazdu przez tą górę bardzo mi przypominała trasę Transforgaską w Rumunii czyli bardzo ostre zakręty, serpentyny na wjeździe i zjeździe. Mała różnica jest taka, że w Rumunii było mało śniegu, są bary, kawiarnie, dużo stoisk handlowych gdzie można było kupić regionalne wyroby (jak to w górach) a także np. pyszną szynkę, kiełbasę, słoninę, pizzę, kawę, itd. Tutaj oprócz nas nikogo nie było więc i żadnej komercji nie ma.

Widok bajkowy, ale po 2 godzinach patrzenia na śnieg i żadnych atrakcji postanawiamy jechać dalej czyli do stolicy Kirgistanu, Biszkeku.

Ala-Bel Pass, Kirgistan do Biszkek, Kirgistan – Mapy Google



Zjeżdżamy z góry więc zrobiło się cieplej i przyjemniej, można rozkoszować się pięknymi widokami,

 


Po jechaniu z góry przez kilkadziesiąt kilometrów, wjeżdżamy na bardziej równinny teren gdzie widać jurty i obok mieszkańców, którzy prowadzą koczowniczy tryb życia. Przy jednej z nich zatrzymujemy się i idziemy w odwiedziny. Zostaliśmy przyjęci mile ale z pewnym niedowierzaniem. Rozmowa znowu się nie kleiła bo tylko gospodarz rozmawiał po rosyjsku reszta po swojemu czyli Kirgisku. Gospodyni poczęstowała nas kumysem czyli kobylim mlekiem i jakimś suszonym słonym serem, też z kobylego mleka.  Byli bardzo ciekawi jakim autem przyjechaliśmy więc przyjęli zaproszenie aby go obejrzeć i wejść do środka. Gospodyni w rewanżu dostała kawę Jakobs, a dzieci cukierki, paluszki słone i batoniki.  Co ciekawe, dzieci dostały także dwie półlitrowe butelki pepsi. Jeden z nich spróbował i zaraz wypluł bo dla niego to bardzo niedobre. Ich kumys jest dużo lepszy. Oddali nam z powrotem te pepsi. Gospodarz pochwalił się, że jest bardzo bogaty bo ma 54 klacze, 11 ogierów i chyba 20 źrebiąt. Wszystko to pasie się na ogólnym pastwisku wokół jego zagrody. Ciekawe dla nas było czy dzieci chodzą do szkoły, ale gospodarz nie chciał powiedzieć. Zaczął mówić cos po swojemu, nie można było zrozumieć.  Można było wywnioskować, że dzieci do szkoły mają bardzo daleko. Byli za to mili, uprzejmi i gościnni.


Obok jurt stoją także wozy Drzymały , sklepy, jurto – sklepy w których mieszkają zimą lub zaopatrują się w  artykuły spożywcze i przemysłowe.


Drogi się buduje, za kilka lat będzie można jeździć po Kirgistanie po asfaltowych drogach



Wjeżdżając do tunelu zostaliśmy zatrzymani przez umundurowanych policjantów lub wojskowych z karabinami, bo zauważyli, że fotografujemy tunele a są to dla nich obiekty strategiczne. Zażądali aparaty i jeden z nich zaczął się wydzierać na nas, nie wiadomo było o co mu chodzi. Wyjął z mojego aparatu kartę pamięci, a mnie się ciepło zrobiło...

Mogłem stracić wszystkie zdjęcia. Zacząłem mu wyrywać, wtedy on połączył się z kimś przez radiostację, a tamten kazał mu oddać. Zaczął wkładać z powrotem kartę do aparatu tylko odwrotnie dolnym skosem. Znowu ogarnął mnie strach. Zabrałem mu aparat i kartę mówiąc, że sam włożę. Nadąsany oddał mnie i koledze aparaty i groził, że jeszcze raz jak zobaczy, że fotografujemy tunele to będziemy mieli problemy. Z wielką ulgą odjechaliśmy bo była to dla nas pierwsza taka sytuacja przy wjeździe do tunelu.

 


W tunelu ciasno, aby minąć się z ciężarówką trzeba było składać lusterka i przejechać na styk


Parking i warsztat samochodowy w hangarze


Jazda równą drogą w otoczeniu gór sprawia niesamowite wrażenie


Jazda po drogach Azji Centralnej już nie dziwi na widok krów, owiec, kóz, koni, piachu i kurzu. To taka normalność, trzeba tylko zwolnić i grzecznie omijać także dziury w drogach i nie denerwować się.




Wjeżdżamy do obwodu stolicy czyli Biszkeku. Droga równa, świeżo położony asfalt, ale też nie wszędzie.

Ostatnie kilkanaście kilometrów przed stolicą droga jest w remoncie, wyboje i jazda 20 km/h jest za wysoka, a w środku w kamperze zrobiło się biało od kurzu i brudu.

Siano na sprzedaż przy drodze, ale nie wiem ile kosztuje.


Wjeżdżamy do Biszkeku wieczorem. 

Biszkek – dawna nazwa Frunze – stolica i największe miasto Kirgistanu położony jest w łańcuchu górskim Tienszan. Kamper zaparkowany w samym centrum miasta, na małym parkingu przy jakimś hotelu. Wszędzie blisko, jeszcze niektóre sklepy otwarte. Robimy krótki spacer po oświetlonym i zielonym mieście. Dojazd był męczący więc nikomu za bardzo nie chciało się zwiedzać. Klimat zrobił się trochę jałowy bo jest bardzo ciepło, pachnie kwiatami, zieleń rośnie, a my mamy ochotę napić się piwa. Jednak kolorowe oświetlenie i neony na początku zaczynają nam się podobać i robią wrażenie. Taki dwu godzinny spacer pozwolił zwiedzić prawie całe centrum miasta wieczorem. 









Na drugi dzień miasto wygląda całkiem inaczej, szaroburo, postsowiecko. Nie mieliśmy żadnego przewodnika po tym mieście a te w tutejszych sklepach lub kioskach napisane są w języku kirgiskim którego nikt z nas nie rozumie. Spacerując można zobaczyć jakieś budynki rządowe, plac niepodległości, blokowiska, wszystko postawione lub pobudowane bez żadnego gustu, nie ma na czym oka zawiesić, czym się zachwycać lub co podziwiać.

Dużo zieleni, dużo parków z gustownymi ławeczkami, mało spacerujących ludzi to sprawia, że chce się tylko usiąść, odpoczywać, patrzeć w niebo, zapomnieć o podróżowaniu a myśleć o próżnowaniu.





W jakimś barze zamówiliśmy obiad, ale na chybił-trafił bo z karty nie wiadomo było co jest co.  Spotkani panowie w barze powiedzieli, że za sowietów było lepiej, był ład, porządek i dyscyplina, a teraz wszyscy bezkarnie kradną bo mają wolność. Oni chętnie by wyemigrowali do Polski. Trochę się zdziwiłem jak jeden powiedział, że Polska to republika radziecka przy granicy z Germanią i Francją. Powiedział także, że z Biszkeku pociągiem można dojechać bezpośrednio do Moskwy, a samolotem do Warszawy, ale z  przesiadką w Moskwie, Ankarze, Kijowie, Mińsku...


Najbardziej w Biszkeku podobało mi się bezchmurne niebo, bardzo błękitne i niebieskie aż chciało się dotknąć. Pomimo, że to stolica i największe miasto to można poczuć się było jak w polskim małym mieście lub miasteczku w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych. Podsumowując stolica Kirgistanu ma dwa oblicza, w nocy wygląda ładnie w dzień nic szczególnego.

Biszkek, Kirgistan do Bałykczy, Kirgistan – Mapy Google



Prawdopodobnie każda wycieczka do Kirgistanu ma w swoim programie jezioro Issyk – Kul. Także i my tam jedziemy.  Droga dobra, pogoda też , jest więc zachęta do następnego etapu podróży.


Równa i szeroka droga otoczona górami, piękne krajobrazy zaczynają nam się podobać.



Jazda pod prąd samochodem, osłem, końmi jest tutaj coś normalnego.


Stojanka policyjna. .. Nie zatrzymano nas nigdy do kontroli.


Wjeżdżamy do okręgu (terytorium) Issyk – Kul.  Miejsca takie są bardzo wyraźnie oznakowane.




Jezioro Issyk Kul – wysoko w górach znajduje sie bezodpływowe i największe jezioro  w  północno – wschodnim Kirgistanie, w górach Tienszan , które leży na wysokości 1609 metrów , drugie co do wielkości po jeziorze Titicaca w Boliwii jako górskie. Największa głębokość wynosi ponad 700 m. Tutaj prawdopodobnie wypoczywał Breżniew oraz Jelcyn. Błękitna i ciepła woda powoduje, że w ten region przyjeżdżają urlopowicze i turyści także z Kazachstanu, Rosji oraz Europy. Jezioro to można objechać samochodem, rowerem oraz na koniach. Ekoturystyka czyli zwiedzanie na koniach, spanie w jurtach, picie kumysu staje się coraz bardziej popularne w tym regionie, a zwłaszcza dla turystów z Europy



Plaża jest równa, piaszczysta ale aby się wykąpać trzeba wejść w wodę na odległość minimum 50 m.

W jeziorze tym jest bardzo duża ilość ryb, a także syberyjski Omul taki jaki występuje w jeziorze Bajkał. Wokół jeziora, a zwłaszcza w północnej jego części są także hotele i pensjonaty w cenach zależnych od zasobności portfela.

Szkoda, że jezioro to nie jest nazywane morzem bo nie widać drugiego brzegu. Nad  tym jeziorem odpoczywały także karawany Jedwabnego Szlaku do 1400 roku, dlatego archeolodzy w XX wieku w jeziorze oraz wokół niego, znajdowali  broń, ozdoby, ceramikę, wyroby z brązu. W czasach sowieckich przeprowadzano tu różne eksperymenty marynarki wojennej z torpedami.  Ze względu na zasolenie jezioro to nie zamarza zimą a nazwa Issyk kul oznacza „ciepłe jezioro”.



Atrakcji turystycznych w pobliżu jest mało więc po kilku godzinach spędzonych nad jeziorem jedziemy dalej południowym brzegiem przez malownicze i mniej zagospodarowane tereny do  Kanionu Skazka.

Bałykczy, Kirgistan do Fairytale canyon "Skazka", Kirgistan – Mapy Google



Około 2 km od głównej drogi A363 i blisko wybrzeża jeziora Issyk – Kul znajdują się malownicze góry i skały koloru czerwonego, żółtego, pomarańczowego, brązowego, czarnego jakie stworzyła matka Natura o niepowtarzalnych kształtach. W języku rosyjskim nazywa się Bajkowy Kanion. Wjeżdżając tam myśleliśmy, że wjazd będzie płatny ale podobnie jak w wielu atrakcyjnych miejscach Kirgistan staje się bardzo powoli krajem turystycznym i jeszcze nie komercyjnym.

 Przy wjeździe był otwarty szlaban i budka w której nikogo nie było


Po zaparkowaniu kampera idziemy około 20 minut polną drogą, która prowadzi do kanionu.  Po kanionie można chodzić i spacerować wszędzie jak się chce, nie ma wyznaczonych szlaków więc można łatwo zbłądzić.  Wyobraźnia i ostrożność jak najbardziej jest wskazana.


W oddali widać Jezioro Issyk – Kul a odległość w linii prostej wynosi około 2 km. Kolorowe kształty gór oraz widoki  na horyzoncie wzbudzają wielki podziw i zachwyt co na przestrzeni tysięcy lat potrafiło się dokonać aby człowiek patrząc dzisiaj nie mógł wyjść z podziwu. Faktem jest, że piękna i słoneczna pogoda dodaje kolorytu  skalistym i różnorodnym rzeźbom terenu oraz krajobrazowi





Cd. Fairytale canyon "Skazka", Kirgistan do Jeti Oguz, Kirgistan – Mapy Google



Jeśli ktoś lubi góry, trekking, wspinaczkę oraz miejsca z dala od komercji i cywilizacji to w Kirgistanie może spełnić swe marzenia. Ponad  90%  powierzchni kraju zajmują  góry. Jednym z takim miejsc w Kirgistanie do którego zamierzamy jechać jest Góra 7 byków. Jest ona także na trasie naszej podróży do Kazachstanu powtórnie.  Jeti Oguz  to nazwa kirgiska tej góry, która ma ciekawe czerwone kształty gdzie jak głosi legenda szef jednego z klanów uprowadził żonę drugiemu wskutek czego doszło do bójki i polała się krew. Miejscowy mędrzec kazał zabić kobietę po to aby pierwszy mąż jej nie odzyskał a na tą cześć zorganizować ucztę i zabić 7 byków.  Z serca kobiety wypłynęło bardzo krwi, a byki zamieniły się w skały.

 Jedziemy drogą prowadzącą na północny – wschód.  Za sobą mamy góry Pamirskie a przed sobą góry Niebiańskie czyli Tien- szan , sięgające aż po Kazachstan i Chiny. 


Ach ta przepiękna woda i przepiękne niebo. Jest co podziwiać.





Jeti – Oguz – to małe miasteczko z typowo sowiecką architekturą



Widok koni w Kirgistanie to zwyczajna normalność tak jak w Polsce samochód. Aby wejść bliżej tych gór trzeba wspiąć się stromą ścieżką, pod górę aby chociaż z bliskiej odległości mieć dobry widok. 


Dzień był pochmurny, więc zdjęcia nie najwyższej jakości, ale naprawdę widok tych 7 gór wygląda przepięknie, fantazyjnie uformowane warstwy  piasku w kolorze czerwonym dodają uroku potęgi Natury i zaskoczenie wielkie.

Teraz widać góry 7 byków razem


Widok w przybliżeniu i uformowane warstwy czerwonej ziemi.


W pobliżu gór w środku wsi znajduje się sklep spożywczy, w którym i my zrobiliśmy zakupy, trochę na zapas. Ceny niższe niż w Polsce, wybór towarów podstawowy, chleb, kawa, napoje, konserwy, wędliny,  piwo, wódka, papierosy.  Pani sklepowa – młoda dziewczyna , pytała skąd przyjechaliśmy, ale widać było, że zna dobrze geografię świata, wie gdzie jest Polska, Warszawa, Kraków, Zakopane, Berlin, Praga, Paryż,  chociaż nigdy w Europie nie była ale marzy się jej taki wyjazd. Wielu Polaków kupowało już u niej w sklepie różne towary spożywcze i napoje.  Najwięcej tutaj było motocyklistów..


Przy zejściu z góry spotykam dwie Koreanki (matkę i córkę) które wraz z rodziną weszły prawie na wszystkie szczyty, widać było, że zaprawione są w bojach trekkingowych, nie to co my. 

Widok z góry na wioskę.



Wyjeżdżając z góry 7 byków kierujemy się ponownie do granicy z Kazachstanem ale od strony Chin.


Jeti Oguz, Kirgistan do Karkara, Kazachstan – Mapy Google



Droga którą jedziemy dalej jest w częściach: asfaltowa, pół asfaltowa i szutrowa. Wokół widać pola uprawne, łąki, pastwiska ale tylko w małych wyjątkach widać jakiekolwiek zabudowania. Przez długi odcinek , około 100 km czuliśmy się jak na bezludziu albo samotnej wyspie. Na całej długości tej trasy minął nas jeden jedyny Jeep na kazachskich rejestracjach. Nasuwała się myśl co byśmy zrobili gdyby potrzebna była nam jakaś pomoc. Patrząc na okoliczne pola i łąki oraz urodzajną trawę widać gdzieniegdzie pasące się zwierzęta oraz śnieg w górach.



Poniżej, wygląda to na jakiś cmentarz ale jakiej religii lub jakiego wyznania trudno się domyśleć



Od tego miejsca do przejścia granicznego z Kazachstanem jest około pół kilometra.

Na przejściu byliśmy dokładnie i szczegółowo sprawdzani; wszystkie torby, torebki, bagaże, zakamarki, nawet celnik wszedł na dach kampera i tam coś chciał znaleźć. Ale było wszystko w porządku, mogliśmy jechać dalej.  Po drugiej stronie granicy (kazachskiej) spotkaliśmy Polkę z Aleksandrowa Łódzkiego, która jechała dobrze wyposażonym rowerem z Ałmatów w Kazachstanie przez cały Kirgistan do Taszkientu w Uzbekistanie a może i dalej, do Nukus jak wystarczy jej czasu. Do Kazachstanu przyleciała samolotem, kupiła dobry profesjonalny rower, namiot i prowiant na drogę. Trasę liczącą około 2000 km miała w planie przejechać w 3 miesiące wraz ze zwiedzaniem interesujących ją miejsc. Noclegi planowała w tanich hostelach, jurtach lub w namiocie.

 No tak czasami bywa, że „góra z górą się nie spotka” a Polak z Polką spotka się na granicy Kirgisko – Kazachskiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ocalić od zapomnienia

  Wspomnienia mojej mam y Niniejszym chciałem przedstawić wspomnienia i wojenną tułaczkę mojej mamy. Wysiedlenie. W dniu rozpoczęcia...