Jesteśmy w
Kirgistanie. Przekroczenie granicy odbyło się dość sprawnie, jedynie jeden
mundurowy nie wiadomo czy wojskowy czy celnik (mundury podobne) zapytał
dlaczego nie mamy wizy. Potem nawiązał kontakt ze swoim kolegą lub przełożonym, który machnął ręką i
kazał jechać po sprawdzeniu dokumentów i bagaży.
Osz – miasto
położone zaraz przy granicy Uzbeckiej, drugie co do wielkości liczby
mieszkańców 270 tyś po Biszkeku. Jest to
najstarsze miasto w Kirgistanie, szacuje się, że ma 3000 lat i również na trasie Jedwabnego Szlaku przez
które przechodziły karawany z towarem przeznaczonym na handel wymienny. W Osz oraz całej południowej Kirgizji jest ciepły
klimat i urodzajne ziemie na których uprawia się różne gatunki owoców; morele,
brzoskwinie, arbuzy, wiśnie oraz wiele
innych. W pamięci pozostał mi smaczny i bardzo tani obiad. Jadąc przez miasto
można zobaczyć odrestaurowane zabytki i meczety. Co ciekawe w Osz nie ma
wieżowców ani wysokich budynków. Zwiedzanie staje się mało interesujące,
bazary, sklepy, meczety itd. Już
widzieliśmy wiele razy.
Meczet i widoczna z tyłu góra Sulajman którą prawdopodobnie odwiedził król Salomon dlatego jest to miejsce ważne dla pielgrzymek ludności muzułmańskiej
Z
Osz kierujemy się na północny wschód, a potem północny zachód. Nie chcąc
ryzykować niepewny przejazd na skróty z powodu sytuacji politycznej pomiędzy
tymi krajami, przejazd stal się ryzykowny. W przeszłości oba te kraje żyły w
zgodzie a przekroczenie granicy było formalnością. Później sowiecka polityka
graniczna wymusiła różnice pomiędzy tymi narodami. Część Uzbeków zamieszkuje
Kirgistan, a część Kirgizów zamieszkuje Uzbekistan. Zaczęły się konflikty
dlatego, że Uzbecy to naród który ma bogate i historyczne zabytki, handel,
rzemiosło i więcej turystów a to wszystko powoduje, że prowadzą osiadły tryb
życia i są z tego dumni. Kirgizi natomiast to naród koczowniczy, a ich bogactwo
zależy od ilości koni, kóz, owiec, bydła, łąk, pastwisk a nawet pogody. Robimy niepotrzebnie duże kolano i dodajemy
dodatkowo do trasy około 100 km. Mogliśmy w Uzbekistanie w Andijon jechać od razu na północ, byłoby
krócej i bliżej.
Jadąc dalej między szaroburymi chmurami na północ po drodze mijamy maszerujące po całej szerokości drogi a nawet pobocza całe stado koni, które poganiacz na koniu pilnuje aby stado nie rozchodziło się.
Przejeżdżamy przez Ożgon, Suzak, Dzalalabad , wzdłuż granicy z Uzbekistanem i odbijamy na północ w kierunku jeziora Toktogul (Toktoryn
W mieście jak wszędzie w tym regionie są sklepy, warsztaty, bazary, busy czekające na pasażerów.
Mijamy
żyzne i urodzajne tereny i zieleń która kłuje w oczy, trudno skupić wzrok.
Osz, Kirgistan do Alabel-Pass, Kirgistan – Mapy Google
Po drodze
pomiędzy skałami widzimy turkusowy kolor rzeki Naryń .
cd. Osz, Kirgistan do Ala-Bel Pass, Kirgistan – Mapy Google
Droga
M 41, nazywana także Pamir Highway.
Za przejazd tą trasą trzeba zapłacić około 5 dolarów.
Żyzna i urodzajna ziemia
Widząc dużo miejsca nad jeziorem Toktoryn lub inna nazwa Toktogul chcieliśmy zatrzymać się na noc, ale podejrzane towarzystwo zmusiło nas do jazdy dalej i szukanie bezpieczniejszego miejsca.
Błękitne jezioro Toktogul który jest sztucznym
zbiornikiem na rzece Naryń, ma długość 65 km , szerokość 12 km i największą
głębokość 180 m.
No i znaleźliśmy jakiś ogrodzony ośrodek wypoczynkowy, przy samym jeziorze. Pani w recepcji pozwoliła zostać, czuliśmy się bezpiecznie, brama zamykana. Rano gdy chcieliśmy wyjechać w recepcji była już inna Pani i powiedziała, że nie otworzy bramy póki jej nie zapłacimy. Chcąc nie chcąc musieliśmy jej dać 20 dolarów.
Przejeżdżając
wokół jeziora Toktogul wjeżdżamy do miasteczka o tej samej nazwie. Robimy
zakupy i spacer po mieście gdzie dowiaduję się od przypadkowego młodego
mężczyzny, który mnie zaczepił i jak zwykle zapytał „skąd jestem” itd.
Powiedział, że nazwa tego miasta pochodzi od jakiegoś piosenkarza czy poety.
Pokazał nam jeszcze gdzie są sklepy i główny plac miasta z wysokim masztem i
flagą kirgiską na nim. W ogóle w Kirgistanie w moim odczuciu bardzo mało ludzi
mówi w obcym języku, a język kirgiski jest całkowicie nie zrozumiały dla Polaka.
Przekonałem się w sklepie gdzie chciałem kupić papierosy mówiąc; cigarety,
sigaret lub podobnie. Sprzedawca nie rozumiał o co mi chodzi. Nawet pokazywałem
palcami, ale musiałem iść za jego ladę i pokazać palcem, dopiero mi sprzedał.
Stosunek Kirgizów do obcokrajowców jest raczej obojętny w przeciwieństwie do
Kazachów czy Uzbeków, którzy prawie wszyscy rozmawiają także po rosyjsku.
Po
wcześniejszej słonecznej i ciepłej pogodzie, zachwyceni pięknymi widokami,
wspinamy się kamperem po górskiej i stromej drodze, pełnej zakrętów i serpentyn
na wysokość ponad 3000m. Miejsce Uzbeckich zabytków zajęły nam przepiękne góry,
śnieg, zimno. Dopiero po wyjściu z kampera można było sobie uświadomić jakie tu
panują warunki pogodowe oraz jak się zmieniło nasze położenie. Drżymy z zimna. Na
tej wysokości 3175 m ; w sandałach, krótkich spodenkach, cienkich koszulach
odczuwa się niską temperaturę, ale i pogodny nastrój. Czujemy się tutaj jak na
bezludziu. W pobliżu stoją 2 samochody na kirgiskich rejestracjach, ale
człowieka żadnego nie widać. Miejsca tego jeszcze nikt nie zagospodarował.
Można się
było domyśleć, widząc z tylu tablicę obwodu (dubanu) Dzalalabad, że na szczycie
góry jest umowna granica województwa (okręgu) Dzalalabad i Biszkek. Ogólnie
cała trasa wjazdu i zjazdu przez tą górę bardzo mi przypominała trasę
Transforgaską w Rumunii czyli bardzo ostre zakręty, serpentyny na wjeździe i
zjeździe. Mała różnica jest taka, że w Rumunii było mało śniegu, są bary,
kawiarnie, dużo stoisk handlowych gdzie można było kupić regionalne wyroby (jak
to w górach) a także np. pyszną szynkę, kiełbasę, słoninę, pizzę, kawę, itd.
Tutaj oprócz nas nikogo nie było więc i żadnej komercji nie ma.
Widok
bajkowy, ale po 2 godzinach patrzenia na śnieg i żadnych atrakcji postanawiamy
jechać dalej czyli do stolicy Kirgistanu, Biszkeku.
Ala-Bel Pass, Kirgistan do Biszkek, Kirgistan – Mapy Google
Zjeżdżamy z góry więc zrobiło się cieplej i przyjemniej, można rozkoszować się pięknymi widokami,
Po
jechaniu z góry przez kilkadziesiąt kilometrów, wjeżdżamy na bardziej równinny
teren gdzie widać jurty i obok mieszkańców, którzy prowadzą koczowniczy tryb
życia. Przy jednej z nich zatrzymujemy się i idziemy w odwiedziny. Zostaliśmy
przyjęci mile ale z pewnym niedowierzaniem. Rozmowa znowu się nie kleiła bo
tylko gospodarz rozmawiał po rosyjsku reszta po swojemu czyli Kirgisku.
Gospodyni poczęstowała nas kumysem czyli kobylim mlekiem i jakimś suszonym
słonym serem, też z kobylego mleka. Byli
bardzo ciekawi jakim autem przyjechaliśmy więc przyjęli zaproszenie aby go
obejrzeć i wejść do środka. Gospodyni w rewanżu dostała kawę Jakobs, a dzieci
cukierki, paluszki słone i batoniki. Co
ciekawe, dzieci dostały także dwie półlitrowe butelki pepsi. Jeden z nich spróbował
i zaraz wypluł bo dla niego to bardzo niedobre. Ich kumys jest dużo lepszy.
Oddali nam z powrotem te pepsi. Gospodarz pochwalił się, że jest bardzo bogaty
bo ma 54 klacze, 11 ogierów i chyba 20 źrebiąt. Wszystko to pasie się na
ogólnym pastwisku wokół jego zagrody. Ciekawe dla nas było czy dzieci chodzą do
szkoły, ale gospodarz nie chciał powiedzieć. Zaczął mówić cos po swojemu, nie
można było zrozumieć. Można było
wywnioskować, że dzieci do szkoły mają bardzo daleko. Byli za to mili, uprzejmi
i gościnni.
Obok jurt stoją także wozy Drzymały , sklepy, jurto – sklepy w których mieszkają zimą lub zaopatrują się w artykuły spożywcze i przemysłowe.
Drogi się buduje, za kilka lat będzie można jeździć
po Kirgistanie po asfaltowych drogach
Wjeżdżając do tunelu zostaliśmy zatrzymani przez umundurowanych policjantów lub wojskowych z karabinami, bo zauważyli, że fotografujemy tunele a są to dla nich obiekty strategiczne. Zażądali aparaty i jeden z nich zaczął się wydzierać na nas, nie wiadomo było o co mu chodzi. Wyjął z mojego aparatu kartę pamięci, a mnie się ciepło zrobiło...
Mogłem stracić wszystkie zdjęcia. Zacząłem mu wyrywać, wtedy on
połączył się z kimś przez radiostację, a tamten kazał mu oddać. Zaczął wkładać z
powrotem kartę do aparatu tylko odwrotnie dolnym skosem. Znowu ogarnął mnie
strach. Zabrałem mu aparat i kartę mówiąc, że sam włożę. Nadąsany oddał mnie i
koledze aparaty i groził, że jeszcze raz jak zobaczy, że fotografujemy tunele
to będziemy mieli problemy. Z wielką ulgą odjechaliśmy bo była to dla nas
pierwsza taka sytuacja przy wjeździe do tunelu.
Parking i warsztat samochodowy w hangarze
Jazda równą drogą w otoczeniu gór sprawia niesamowite wrażenie
Jazda po
drogach Azji Centralnej już nie dziwi na widok krów, owiec, kóz, koni, piachu i
kurzu. To taka normalność, trzeba tylko zwolnić i grzecznie omijać także dziury
w drogach i nie denerwować się.
Wjeżdżamy
do obwodu stolicy czyli Biszkeku. Droga równa, świeżo położony asfalt, ale też nie
wszędzie.
Ostatnie kilkanaście kilometrów przed stolicą droga jest w remoncie, wyboje i jazda 20 km/h jest za wysoka, a w środku w kamperze zrobiło się biało od kurzu i brudu.
Siano na sprzedaż przy drodze, ale nie wiem ile kosztuje.
Wjeżdżamy do Biszkeku wieczorem.
Biszkek – dawna nazwa Frunze – stolica i
największe miasto Kirgistanu położony jest w łańcuchu górskim Tienszan. Kamper
zaparkowany w samym centrum miasta, na małym parkingu przy jakimś hotelu.
Wszędzie blisko, jeszcze niektóre sklepy otwarte. Robimy krótki spacer po
oświetlonym i zielonym mieście. Dojazd był męczący więc nikomu za bardzo nie
chciało się zwiedzać. Klimat zrobił się trochę jałowy bo jest bardzo ciepło,
pachnie kwiatami, zieleń rośnie, a my mamy ochotę napić się piwa. Jednak kolorowe
oświetlenie i neony na początku zaczynają nam się podobać i robią wrażenie. Taki
dwu godzinny spacer pozwolił zwiedzić prawie całe centrum miasta wieczorem.
Na drugi
dzień miasto wygląda całkiem inaczej, szaroburo, postsowiecko. Nie mieliśmy żadnego
przewodnika po tym mieście a te w tutejszych sklepach lub kioskach napisane są
w języku kirgiskim którego nikt z nas nie rozumie. Spacerując można zobaczyć
jakieś budynki rządowe, plac niepodległości, blokowiska, wszystko postawione
lub pobudowane bez żadnego gustu, nie ma na czym oka zawiesić, czym się
zachwycać lub co podziwiać.
Dużo zieleni,
dużo parków z gustownymi ławeczkami, mało spacerujących ludzi to sprawia, że
chce się tylko usiąść, odpoczywać, patrzeć w niebo, zapomnieć o podróżowaniu a
myśleć o próżnowaniu.
W jakimś barze zamówiliśmy obiad, ale na chybił-trafił bo z karty nie wiadomo było co jest co. Spotkani panowie w barze powiedzieli, że za sowietów było lepiej, był ład, porządek i dyscyplina, a teraz wszyscy bezkarnie kradną bo mają wolność. Oni chętnie by wyemigrowali do Polski. Trochę się zdziwiłem jak jeden powiedział, że Polska to republika radziecka przy granicy z Germanią i Francją. Powiedział także, że z Biszkeku pociągiem można dojechać bezpośrednio do Moskwy, a samolotem do Warszawy, ale z przesiadką w Moskwie, Ankarze, Kijowie, Mińsku...
Najbardziej
w Biszkeku podobało mi się bezchmurne niebo, bardzo błękitne i niebieskie aż
chciało się dotknąć. Pomimo, że to stolica i największe miasto to można poczuć
się było jak w polskim małym mieście lub miasteczku w latach siedemdziesiątych
lub osiemdziesiątych. Podsumowując stolica Kirgistanu ma dwa oblicza, w nocy
wygląda ładnie w dzień nic szczególnego.
Biszkek, Kirgistan do Bałykczy, Kirgistan – Mapy Google
Prawdopodobnie każda wycieczka do Kirgistanu ma w swoim programie jezioro Issyk – Kul. Także i my tam jedziemy. Droga dobra, pogoda też , jest więc zachęta do następnego etapu podróży.
Równa i szeroka droga otoczona górami, piękne krajobrazy zaczynają nam się podobać.
Jazda pod
prąd samochodem, osłem, końmi jest tutaj coś normalnego.
Stojanka policyjna. .. Nie zatrzymano nas nigdy do kontroli.
Wjeżdżamy do okręgu (terytorium) Issyk – Kul. Miejsca takie są bardzo wyraźnie oznakowane.
Atrakcji
turystycznych w pobliżu jest mało więc po kilku godzinach spędzonych nad
jeziorem jedziemy dalej południowym brzegiem przez malownicze i mniej
zagospodarowane tereny do Kanionu
Skazka.
Bałykczy, Kirgistan do Fairytale canyon "Skazka", Kirgistan – Mapy Google
Około 2 km od głównej drogi A363 i blisko wybrzeża jeziora Issyk – Kul znajdują się malownicze góry i skały koloru czerwonego, żółtego, pomarańczowego, brązowego, czarnego jakie stworzyła matka Natura o niepowtarzalnych kształtach. W języku rosyjskim nazywa się Bajkowy Kanion. Wjeżdżając tam myśleliśmy, że wjazd będzie płatny ale podobnie jak w wielu atrakcyjnych miejscach Kirgistan staje się bardzo powoli krajem turystycznym i jeszcze nie komercyjnym.
Cd. Fairytale
canyon "Skazka", Kirgistan do Jeti Oguz, Kirgistan – Mapy Google
Jeśli ktoś
lubi góry, trekking, wspinaczkę oraz miejsca z dala od komercji i cywilizacji
to w Kirgistanie może spełnić swe marzenia. Ponad 90% powierzchni
kraju zajmują góry. Jednym z takim
miejsc w Kirgistanie do którego zamierzamy jechać jest Góra 7 byków. Jest ona
także na trasie naszej podróży do Kazachstanu powtórnie. Jeti Oguz to nazwa kirgiska tej góry, która ma ciekawe
czerwone kształty gdzie jak głosi legenda szef jednego z klanów uprowadził żonę
drugiemu wskutek czego doszło do bójki i polała się krew. Miejscowy mędrzec
kazał zabić kobietę po to aby pierwszy mąż jej nie odzyskał a na tą cześć
zorganizować ucztę i zabić 7 byków. Z
serca kobiety wypłynęło bardzo krwi, a byki zamieniły się w skały.
Jedziemy drogą prowadzącą na północny – wschód. Za sobą mamy góry Pamirskie a przed sobą góry Niebiańskie czyli Tien- szan , sięgające aż po Kazachstan i Chiny.
Ach ta przepiękna woda i przepiękne niebo. Jest co podziwiać.
Jeti – Oguz – to małe miasteczko z typowo sowiecką architekturą
Widok koni
w Kirgistanie to zwyczajna normalność tak jak w Polsce samochód. Aby wejść
bliżej tych gór trzeba wspiąć się stromą ścieżką, pod górę aby chociaż z
bliskiej odległości mieć dobry widok.
Dzień był pochmurny, więc zdjęcia nie najwyższej jakości, ale naprawdę widok tych 7 gór wygląda przepięknie, fantazyjnie uformowane warstwy piasku w kolorze czerwonym dodają uroku potęgi Natury i zaskoczenie wielkie.
Teraz widać góry 7 byków razem
Widok w przybliżeniu i uformowane warstwy czerwonej ziemi.
Przy zejściu z góry spotykam dwie Koreanki (matkę i córkę) które wraz z rodziną weszły prawie na wszystkie szczyty, widać było, że zaprawione są w bojach trekkingowych, nie to co my.
Widok z góry na wioskę.
Wyjeżdżając z góry 7 byków kierujemy się ponownie do granicy z Kazachstanem ale od strony Chin.
Jeti Oguz, Kirgistan do Karkara, Kazachstan – Mapy Google
Droga którą jedziemy dalej jest w częściach: asfaltowa, pół asfaltowa i szutrowa. Wokół widać pola uprawne, łąki, pastwiska ale tylko w małych wyjątkach widać jakiekolwiek zabudowania. Przez długi odcinek , około 100 km czuliśmy się jak na bezludziu albo samotnej wyspie. Na całej długości tej trasy minął nas jeden jedyny Jeep na kazachskich rejestracjach. Nasuwała się myśl co byśmy zrobili gdyby potrzebna była nam jakaś pomoc. Patrząc na okoliczne pola i łąki oraz urodzajną trawę widać gdzieniegdzie pasące się zwierzęta oraz śnieg w górach.
Poniżej, wygląda to na jakiś cmentarz ale jakiej religii lub jakiego wyznania trudno się domyśleć
Od tego miejsca do przejścia granicznego z Kazachstanem jest około pół kilometra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz